Auta elektryczne tylko do miasta? Zdecydowanie nie!
Samochody elektryczne kojarzą się głównie z miastem. Czemu? Pozwalają ograniczyć ilość zanieczyszczeń występujących w centrum, a do tego w terenie zabudowanym dużo lepiej sprawdza się ich… zasięg. I choć skojarzenie przez lata było jak najbardziej właściwe, dziś kolejne firmy udowadniają, że elektryfikacja wcale nie zamyka kierowcy w miejskich murach. Elektryki coraz lepiej czują się w trasie, a wszystko za sprawą rozwoju technologii.
Naturalnym środowiskiem pierwszych samochodów elektrycznych bez wątpienia było miasto. By się o tym przekonać, wystarczyło sprawdzić dwa wskaźniki – ich osiągi i zasięg. Zaprezentowany w roku 2010 Nissan Leaf pierwszej generacji był w stanie osiągnąć setkę w mniej niż 12 sekund, a do tego po pełnym ładowaniu mógł przejechać 160 kilometrów. Mniejszy i pokazany w roku 2012 Renault Zoe był w stanie pokonać na baterii nawet 200 kilometrów, z drugiej strony jego osiągi były słabsze niż Japończyka. Moc na poziomie 88 KM sprawiała, że przyspieszenie do 100 km/h zajmowało mu 13,5 sekundy.
Eksploatacja miejska to zaledwie pierwszy punkt rozwoju!
Czemu początkowo producenci myśleli tylko o eksploatacji miejskiej? Decydowały o tym przede wszystkim dwa czynniki. W pierwszej kolejności mowa o małej popularności technologii. Napęd elektryczny na początku drugiej dekady XXI wieku był wyłącznie ciekawostką, która wymagała dalszych prac. Osiągi i możliwości były zatem ograniczane dostępną technologią. Poza tym raczkujące rozwiązanie zostało sprowadzone do roli miejskiego środka transportu z jeszcze jednego powodu. Praktycznie nie było sieci stacji ładujących. Tym samym uzupełnianie energii w baterii możliwe było przede wszystkim we własnym domu.
Dziś napęd elektryczny ma całkowicie inne warunki rozwojowe. Producenci dysponują coraz bardziej rozwiniętą technologią budowy akumulatorów oraz usprawniają ich ładowanie. Dla przykładu Orlen planuje postawienie w Polsce ładowarek o mocy 50 kW, które będą w stanie doładować baterię do 80% pojemności nawet w 20 minut. W siłę rośnie też sama sieć punktów ładujących – obecnie w Polsce jest ich ponad 250. Te wszystkie czynniki sprawiają, że podróżowanie samochodami elektrycznymi na większych dystansach stopniowo przestaje być wyłącznie mrzonką, a staje się raczej elementem współczesnej rzeczywistości motoryzacyjnej.
Jednym z pierwszych producentów, którzy próbowali przekonać świat motoryzacyjny o długodystansowości elektryków jest Tesla. Luksusowy liftback Model S został zaprezentowany w roku 2012. W tamtym czasie topowa wersja o oznaczeniu P85 mogła pokonać na jednym ładowaniu nawet 502 kilometry. W roku 2017 możliwości auta dodatkowo zwiększyły się. W wariancie P100D dystans wzrósł do 613 kilometrów. Jeżeli przyjąć, że Tesla jest eksploatowana w Warszawie, taki zasięg pozwala jej pasażerom dotrzeć praktycznie w każdy punkt Polski bez dodatkowego ładowania.
11-krotnie lżejsza i o 2/3 tańsza – bateria nowego typu
Niestety, nie można w nieskończoność powiększać baterii, bo to winduje w górę nie tylko masę pojazdu, ale także jego cenę. Na szczęście dominująca obecnie technologia litowo-jonowa nie jest jedyną. Na rynku rodzi się kolejny trend, a ten dotyczy półprzewodników. Dobry przykład daje projekt firmy Fluidic Energy. Amerykanie opracowali baterię, która ma 11-krotnie większą pojemność od obecnie dostępnych akumulatorów, a jednocześnie będzie o 2/3 tańsza w produkcji.
Ważne dokonanie należy też do Fiskera. Firma zgłosiła w roku 2017 patent baterii półprzewodnikowej, która w zaledwie minutę pozwala na wydłużenie zasięgu pojazdu o przeszło 800 kilometrów. Gęstość energii nowych akumulatorów ma mieć ponad 2-krotnie większy współczynnik, niż obecnych baterii dostępnych na rynku. Nad półprzewodnikami pracują oczywiście nie tylko małe start-upy i gracze z rynku samochodów elektrycznych. O podobnej technologii swego czasu mówili też przedstawiciele Toyoty. Japończycy ostatecznie razem z Nissanem, Hondą, firmą Panasonic i GS Yuasa zaczęli współpracować technologicznie nad nowymi akumulatorami z Lithium Ion Battery Technology and Evaluation Center.
Ferowanie wyroków na temat całej elektromobilności na podstawie kilku modeli, które pioniersko pojawiły się na rynku, jest delikatnie mówiąc niesprawiedliwe i przedwczesne. Tak, auta te stanowiły ważny przełom. Z drugiej strony, zmagały się z licznymi ograniczeniami technologicznymi, które do dziś w dużej mierze zostały pokonane przez inżynierów. Skutek? Obecne elektryki coraz częściej wyjeżdżają poza miasta. A dalszy rozwój technologiczny sprawi, że już za kilka lat nie będą miały one żadnych barier nawet podczas dalekich podróży.